Przechadzałam się po lesie z Watariiemi i Akariem. Było super , urządziliśmy sobie wyścig.
Wygrałam ja.
Nagle usłyszeliśmy jęki. Pobiegliśmy nad rzekę. O mało nie zemdlałam. Na ziemi leżała zakrwawiona mała wilczyca, a nad nią stała śmierć.
- Twoja matka nie zapłaciła życiem i uciekła jak tchórz,ale ja wyrównam rachunki.
- Nie, proszę, nie!
Wtedy nie wytrzymałam i rzuciłam się na śmierć.
- Zostaw ją!-krzyknęłam i wbiłam pazury w czarny płaszcz.
I wtedy znikła.
-Spokojnie, nic ci nie grozi. Jak masz na imię?
- Elizabeth. Mam rok, umiem stać sie niewidzialna, i potrafię
przywołać tornado.-powiedziała żeby na wszelki wypadek pokazać, że nie jest bezbronna.-Mój ojciec zmarł, a matka mnie zostawiła na pastwę śmierci.
-Spokojnie... Mam na imię Akita, to mój partner Watari i mój synek Akari
.- Jeśli nie masz rodziny zostaniesz z nami- zaproponował Akari.
- A moge?
-Jak spytamy sie alfy... Ale na na pewno pozwoli.
Shaan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie pisz obraźliwych komentarzy, bo dostaniesz upomnienie. Dwa upomnienia i wylatujesz :D A ja po prostu ich nie umieszczę.